Piafka-blog wnętrzarski

9 błędów podczas publikowania w sieci zagrażających twojemu bezpieczeństwu

1 kwi 2018


Chyba nikt już nie wierzy w anonimowość w sieci, prawda? O bezpiecznych hasłach też większość z nas wie, a dzieci przestrzegamy przed rozmowami na czatach. A co z samą treścią, którą publikujemy? Zastanawialiście się kiedykolwiek czy na pewno udostępnianie informacji w sieci jest dla Was bezpieczne? Ogólne zasady poruszania się w Internecie zna większość blogerów, jednak są pewne drobiazgi o których każdy przynajmniej raz zapomniał albo nie wziął pod uwagę. Dzisiaj właśnie o tych małych-wielkich sprawach związanych z bezpiecznym publikowaniem treści w sieci.

Parę lat temu, podczas wykładu dla gimnazjalistów, poruszyłam temat bezpieczeństwa w sieci. Nie chodziło mi o używanie silnych haseł czy "nigdy nie wiesz kto siedzi po drugiej stronie", a o ustawienia prywatności w popularnych serwisach społecznościowych. I wiecie co? Wszystkie dzieciaki na sali wiedziały o czym mówię. Kiedy ten sam temat poruszyłam wśród młodych dorosłych, patrzyły na mnie mocno zdziwione oczy. Większość z nas nie ma pojęcia o bezpieczeństwie w sieci, nie wiemy, jakie zagrożenia na nas czekają, dlatego na co dzień nie zastanawiamy się nad tym, co publikujemy, nie analizujemy dodawanych zdjęć czy tekstów, bo przecież nikomu nie zaszkodzimy fotką z maskotką szkoły dziecka, prawda? A jednak.

Uwaga! Pisząc ten tekst kieruję się doświadczeniem - każde opisywane zachowanie widziałam wśród znajomych. W moim otoczeniu doszło też do większości omawianych zagrożeń. To nie są hipotetyczne sytuacje, a zdarzenia, z którymi faktycznie możecie się spotkać. 

Sama zaczęłam traktować ten temat poważnie na drugim roku studiów. Pewnego dnia pojechałam do Warszawy na koncert Shinedown. Umówiłam się z grupą nieznajomych, że jedziemy razem i tak zrobiliśmy. Na miejscu podyktowałam nowo poznanemu koledze mój numer telefonu, na wszelki wypadek, jakbyśmy się zgubili po koncercie. A musicie wiedzieć, że mam bardzo prosty do zapamiętania numer telefonu. Koncert był świetny, bawiłam się znakomicie, czas wracać do Krakowa. Środek nocy, biegiem na pociąg, ale się udało, mieliśmy nawet przedział dla siebie. I nagle dzwoni mój telefon. Nieznany numer, myślałam, że to Mateusz, który był z nami, ale został w Warszawie. Rozmawiamy, przeżywamy koncert i nagle słyszę "jestem w tym samym pociągu, spotkajmy się". Rozłączyłam się. To nie był Mateusz. Szybko skojarzyłam fakty - kiedy podawałam numer koledze, przy stole siedział ktoś jeszcze. Młody facet w kapturze na głowie. Widziałam go też na peronie. Faktycznie jechał tym samym pociągiem. Nie byłam tam sama, więc czułam się bezpiecznie, ale zaczęłam się zastanawiać - czy na pewno nie będzie w stanie mnie namierzyć po powrocie do domu? Ale jak, skoro tylko zna mój numer telefonu, a tego nigdzie w sieci nie ma? I nagle okazało się, że bardzo prosto jest mnie namierzyć, jakby ktoś chciał. Kliknęłam, że biorę udział w wydarzeniu na Facebooku. Mam intensywnie rude włosy, łatwo mnie rozpoznać po zdjęciu. Wpisując moje imię i nazwisko w Googlu, łatwo znaleźć uczelnię, na której studiowałam (udzielałam się w różnych projektach), poznać plan zajęć. Natychmiast wypisałam się z wydarzenia mając nadzieję, że facet z pociągu nie był aż tak sprytny. Minęło wiele lat, nigdy więcej się nie odezwał, także tym razem wszystko dobrze się skończyło.

Czy da się uchronić od takich zdarzeń? Jeśli istniejesz w sieci musisz wiedzieć jedno - zawsze da się Ciebie namierzyć, zawsze zostawiasz jakiś ślad, choćby numer IP w wiadomości e-mail czy ujawnione dane właściciela domeny. ALE możesz zminimalizować ryzyko niebezpiecznego wykorzystania publikowanych przez siebie informacji przestrzegając kilku prostych zasad. Oprócz własnego bezpieczeństwa, nieuważnie publikując treści, możesz zaszkodzić także swoim bliskim i bardzo ułatwić złodziejom ich "pracę". Nie twierdzę, że mnie się nie da znaleźć, bo się da, ale mimo to staram się trzymać kilku prostych zasad i unikać błędów podczas publikowania w sieci.

Zobacz 9 popełnianych przez internautów błędów, które mogą zaszkodzić ich bezpieczeństwu.


1. "Patrzcie, jaki mamy dom!" czyli publikowanie układu mieszkania.


Ten punkt dotyczy blogerów wnętrzarskich oraz wszystkich, którzy korzystają z usług projektanta wnętrz posiadającego internetowe portfolio. Nie twierdzę, że nigdy nie należy publikować układu mieszkania, ale trzeba wiedzieć, jakie to niesie zagrożenia. Kiedy pokazujesz plan domu, pokazujesz też jego słabe punkty - okna, balkony, drzwi. Jeśli ktoś postanowi Cię okraść, bardzo mu to ułatwiasz.

Moim zdaniem lepiej powstrzymać się od publikowania planu czy zbyt szerokich kadrów pomieszczeń, jeśli mieszkasz na uboczu, a w okolicy brakuje sąsiadów. Warto też rozważyć ten punkt, jeśli masz działalność gospodarczą zarejestrowaną na swój domowy adres (zobacz o tym więcej w punkcie 7), a ponadto pokazujesz wartościowe przedmioty, które posiadasz (np. biżuterię, aparat fotograficzny, laptop czy popularne na insta zegarki Daniel Wellington).

Rozwiązanie?
Zamiast publikować układ całego domu, możesz pokazać poszczególne pomieszczenia, pominąć niektóre wnętrza czy w programie graficznym zamazać (stemplem) takie elementy jak alarm.


2. "A jaki ładny widok z okna!" czyli tło zdjęcia.


Na zdjęciach zawsze ważne jest TŁO. I nie chodzi mi o mistrzów drugiego planu, a o widok za oknem. Jeśli są to drzewa czy mało charakterystyczne bloki, nie ma sprawy. Ale kiedy widać nietypowy budynek (niekoniecznie w skali kraju! Pamiętaj, że mogą to zobaczyć osoby z tego samego osiedla), nazwę sklepu, czasem nawet ulicy, to znalezienie, gdzie mieszkasz nie jest takie trudne. W relacjach na IG widziałam nawet adresy domów blogerów widoczne podczas unboxingu.

Rozwiązanie?
Prześwietlone zdjęcie w okolicy okien, rolety, zasunięte firanki i oczywiście post produkcja. Większość moich zdjęć celowo rozjaśniam albo zamalowuję widok z okna.

3. "Pozdrawiamy z Włoch! Wracamy za tydzień!" czyli zdjęcia z wakacji.


Połączone z poprzednimi punktami są wręcz zaproszeniem - ej, cześć, teraz nas nie ma w domu, mamy super wypasione sprzęty, łatwo do nas wejść oknem od południa, a na kradzież masz jeszcze tydzień czasu. Jesteś pewien, że chcesz się chwalić pustym domem? Kiedyś przestrzegano przed głuchymi telefonami mającymi sprawdzać, kiedy właściciele są w domu, teraz można się tego dowiedzieć łatwiej - przeglądając profile w social mediach.

Rozwiązanie?
Publikuj, jak wrócisz. Naprawdę musisz się pochwalić teraz natychmiast?

4. "Na święta jedziemy do moich rodziców na wieś, a Wy?" czyli dzielenie się planami.

Ten punkt jest bardzo podobny do poprzedniego, ale postanowiłam go wyróżnić, bo nagminnie spotykam zdjęcia czy relacje związane ze świętami - pozdrowienia z domu rodziców, pokazywanie spakowanych toreb czy chwalenie się brakiem konieczności sprzątania, bo się wyjeżdża. Okres świąteczny do pewien raj dla włamywaczy - wiadomo, że wiele osób wyjeżdża (podobnie jak w trakcie wakacji). Publikując informację o tym, że Twój dom będzie pusty, powodujesz, że złodzieje nawet nie muszą obserwować Twojego mieszkania. Co z tego, że masz automatycznie włączane światło, jeśli na Instagramie publikujesz zdjęcie, z którego jasno wynika, że w domu nikogo nie ma?

Rozwiązanie?
Chcesz złożyć życzenia? Zrób zdjęcie jeszcze w swoim domu, przed wyjazdem. Dodawaj fotografie samego stołu, tak żeby nie było widać wnętrza, a o tym jak było świetnie u rodziców napisz, jak wrócisz. Ah, i wyłącz lokalizację!

5.  "Jestem właśnie w sklepie na rogu ulicy, patrzcie jaki ładny budynek" - czyli pokazywanie aktualnej lokalizacji.

Publikując w sieci narażasz nie tylko swój dobytek, ale także swoje zdrowie/życie. Jesteś absolutnie pewien, że obserwują Cię tylko pozytywne osoby, które życzą Ci dobrze? Czy na 100% Grzesiek czy Zośka z przedszkola dalej są tymi samymi ludźmi? Zamieszczając informację o aktualnej lokalizacji wysyłasz wiadomość - cześć, jestem ładną, młodą, blondynką, a w tej chwili idę sama chodnikiem, ubrana w zieloną sukienkę, łatwo mnie znajdziesz, zapraszam. Dodatkowo wysyłasz informację, że prawdopodobnie nikogo nie ma teraz w domu. Uważaj zarówno na relacje na żywo, jak i zdjęcia!

Rozwiązanie?
Nie publikuj dokładnej lokalizacji. Zamieszczając relację, zwróć uwagę na tło - czy to chodnik jak 1000 innych, czy wyjątkowy? Nie pokazuj i otoczenia, i własnej osoby - utrudnisz namierzenie Cię.

6. "A za tydzień jadę na kameralny koncert!" czyli wydarzenia na Facebooku.

Ten punkt jest bezpośrednio związany z poprzednim - dajesz znać, gdzie i kiedy można Cię spotkać. Choć wiele osób nie pochwali się na wallu taką informacją, to z kliknięciem "biorę udział" już nie ma problemu. Jeśli wydarzenie nie liczy wielu osób, a Ciebie łatwo rozpoznać, narażasz własne bezpieczeństwo.

Rozwiązanie?
Chwal się po, nie przed.

7. "Jestem studentką 2 roku fizyki na UJ, nazywam się Asia Kowalska, mieszkam sama w mieszkaniu przy Rynku" czyli prywatne informacje. 

Blogerzy publikują informacje o sobie, to oczywiste. Ale czy koniecznie musisz podawać prawdziwe imię i nazwisko swoim fanom? Zwłaszcza, jeśli prowadzisz działalność gospodarczą - rozważ posługiwanie się pseudonimem, by trudniej było Cię znaleźć w CEIDG. Podając zbyt wiele szczegółów osobistych możesz zagrozić nie tylko sobie, ale i bliskim. Twoje dziecko łatwiej zaufa nieznajomej osobie, która podejdzie i powie kilka faktów z Waszego rodzinnego życia. Podobnie osoby starsze - chyba każdy słyszał o metodzie na wnuczka?

Rozwiązanie?
Unikaj bardzo szczegółowych informacji - nazw, firm, danych, które mogą służyć wzbudzeniu zaufania.

8. "Pokażę wszystkim nowy obraz za miliony monet, w końcu to moi znajomi!" czyli ustawienia prywatności.

Wiecie, że istnieje coś takiego, jak ustawienia prywatności, prawda? I tu wracamy do sprawy z punktu 5 - czy jesteś absolutnie pewien, że znajomi z Twojego dzieciństwa dalej są tymi samymi ludźmi? A masz pewność, że inni mają silne hasła i ich konta nie zostały/ną przez kogoś przejęte? Dzieląc się wrażliwymi danymi ze znajomymi w mediach społecznościowych, licz się z tym, że te informacje mogą stać się publiczne. Opis tego punktu nie wziął się z powietrza - znam przypadek kradzieży wartościowej sztuki właśnie przez osoby z kręgu znajomych lub kogoś, kto się o niej dowiedział od tych znajomych. Są rzeczy, które po prostu nie powinny się pojawiać w sieci.

Rozwiązanie?
Nie publikuj wrażliwych informacji nawet, jeśli masz odpowiednio skonfigurowane ustawienia prywatności. Jeśli przesyłasz/dostajesz takie dane w wiadomości - przepisz je i skasuj taką wiadomość.

9. "Patrzcie jaki córka ma nowy mundurek!" czyli zdjęcia zawierające znaki szkoły/przedszkola.

Pamiątkowe zdjęcie z przedszkola. Relacja z meczu córki. Wspólna fotka w strojach szkolnych. To wszystko dane, które powodują, że bardzo łatwo będzie namierzyć Twoje dziecko. Czy publikować zdjęcia dzieci, czy chronić ich prywatność to kwestia na osobne rozważania - każdy z nas musi sam podjąć taką decyzję. Ale jeśli już publikujesz, absolutnie nie pokazuj zdjęć czy miejsc, które pozwolą na znalezienie Twojego dziecka.

Rozwiązanie?
Po prostu tego nie rób - nie publikuj zdjęć z informacjami pozwalającymi na namierzenie Twojego dziecka. Ewentualnie zamazuj w programie graficznym wszystkie dane.


Choć wydaje się, że to niewinne drobiazgi, mogą nas narazić na niebezpieczeństwo. Na szczęście bardzo łatwo można tych błędów uniknąć, do czego szalenie Was zachęcam. Chyba każdy, kto choć raz zetknął się z zagrożeniem stalkingiem czy włamaniem jest na to wyczulony. Ale wiecie, lepiej dmuchać na zimne ;-)

Na koniec mam dla Was 2 filmy nieźle przemawiające do wyobraźni.






Już nie bezpośrednio związane z publikowaniem, ale napisał do mnie Przemek zwracając uwagę na pewne zagrożenie, gdy to właśnie hasła i blokady działają na naszą niekorzyść. Chodzi o blokady w telefonie. Kiedy coś nam się stanie, stracimy przytomność, nie będzie z nami kontaktu, ratownicy mogliby powiadomić rodzinę dzwoniąc do bliskich (chyba wszyscy mamy zapisane Mama, Tata, Babcia itd.). Mogliby też uzyskać ważne informacje, kiedy liczą się minuty, ale jest to niemożliwe jeśli mamy kod pin, który jest konieczny, jeśli np. płacimy telefonem. Ale Przemek podpowiada rozwiązanie - umieść na wygaszaczu tekst z informacją, do kogo zadzwonić w razie czego, wraz z numerem telefonu.

Dodalibyście coś do tej listy? Popełniacie któreś z tych błędów? Koniecznie dajcie znać w komentarzach, jeśli coś powinnam tu dopisać/zmienić.

Chcecie więcej tego typu tekstów? Na przykład o tym, jak social media mogą pomóc lub zaszkodzić w trakcie szukania pracy? 


Pozdrawiam,
Kaja



Podobało Ci się? Podaj dalej
6 komentarzy
  1. Na facebooku czesto spotykam zdjecia golych dzieci. A pedofilii nie brakuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O gołych zdjęciach nie pisałam, bo wydawało mi się to oczywiste... A już połączenie lokalizacji z takimi zdjęciami :/

      Usuń
    2. Niby oczywiste ale jednak takich zdjec jest pelno!

      Usuń
  2. Zmusza do zastanowienia. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. W naszej szkole, kilka lat temu puszczano nam właśnie ten filmik "Uważaj, co udostępniasz". Myślę, że profilaktyka jest i dużo się o problemie cyber bezpieczeństwa mówi, jednak wiadomo - ludzie często nie zwracają na to uwagę i postępują bezmyślnie. Ja jednak zawsze z tyłu głowy mam to, że to co wrzuci się do Internetu nigdy nie zginie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To super, że się coś zmienia i uczą tego w szkole. "Za moich czasów" (XD) niestety tego tematu nie było. Internet to była nowość, dorośli nie wiedzieli z czym to się je, dlatego niestety wiele osób z mojego pokolenia po prostu gubi się w tym świecie. Wydaje im się, że wszystko potrafią znaleźć, ale tak naprawdę nie mają pojęcia o bezpieczeństwie czy weryfikowaniu informacji (o faktach, ale też ludziach, których poznają w sieci).

      Usuń