Piafka-blog wnętrzarski

Przy dzieciach też się da - styczeń

12 lut 2020

Młoda mama wiecznie w piżamie, z nieumytymi włosami i zimną kawą w ręku. Tak postrzegasz początki macierzyństwa? U mnie to normalny stan, bo wolny czas zazwyczaj przeznaczam na kolejne DIY. Tak, tak - przy dwójce dzieci można mieć chwilę tylko dla siebie. Można szyć, robić na drutach, odnawiać meble! Żeby pokazać, że się da zaczynam nowy cykl na blogu - przy dzieciach też się da rozwijać swoje pasje.

W październiku 2018 napisałam artykuł - Z dzieckiem można wszystko, ale czy na pewno warto? Minęło trochę czasu, a ja dalej mogę się podpisać pod każdym zdaniem. Choć w moim życiu jest już dwójka maluchów, dalej uważam, że mogę wszystko. Ale bardzo starannie wybieram to, na czym faktycznie mi zależy i co da mi ogromną satysfakcję. Bo żeby było warto zużyć zasoby (czasowe, energetyczne), to naprawdę musi się to opłacać. Bo wiecie, szczęśliwa mama, to szczęśliwe dziecko ;-)

Odkąd jestem mamą, bardzo często czuję się sfrustrowana - każdy dzień jest taki sam, a ja mam wrażenie, jakbym nic nie robiła poza zmianą pieluch, gotowaniem, sprzątaniem i bawieniem się z dziećmi. Pewnego razu miałam gorszy dzień, zabrakło mi w tym wszystkim sensu. Zaczęłam przeglądać galerię w telefonie i nagle bardzo się zdziwiłam - łał, przecież ja w tym miesiącu zrobiłam szafkę! A parę dni temu wydziergałam zabawkę. O, i odnowiłam taboret, a na blogu pojawiły się 3 nowe wpisy. Nabrałam dystansu, popatrzyłam z perspektywy i zorientowałam się, że mimo wszystko ciągle realizuję coś nowego, stale się rozwijam, uczę czegoś nowego. Tylko rzadko pokazuję te małe projekty, nikomu się nie chwalę. Robię je sama dla siebie i to jest fajne, ale z drugiej strony feedback i słowa uznania są niesamowicie ważne, by czuć się spełnionym. Wysiłki w pracy są nagradzane - premią, awansem albo chociaż pochwałą. Kiedy jest się mamą, bardzo często właśnie tego docenienia brakuje. 

Dlatego wymyśliłam nowy cykl wpisów, w którym co miesiąc będę pokazywać, co udało mi się zrobić w poprzednich tygodniach. Na blogu chcę nieco więcej opowiadać o każdej realizacji, za to na Instagramie, mam nadzieję, że do mnie dołączycie i będziecie publikować swoje zdjęcia używając hasztagu #przydzieciachtezsieda (bez polskich znaków). Pokażmy wszystkim, że macierzyństwo nie musi oznaczać rezygnacji z własnych pasji, z siebie i z rozwoju. Ale jest jeden warunek - nie może się to odbywać kosztem dzieci, własnego zdrowia i musi dawać satysfakcję.

Dla każdej z nas rozwój będzie oznaczać coś innego - ja kocham DIY i czuję się spełniona, za każdym razem, kiedy kończę jakiś projekt. Ale to moja pasja! Można się realizować czytając książki, gotując czy wracając do pracy. Można też po prostu spędzać czas z dziećmi i właśnie w tym odnaleźć swoją pasję. To wszystko jest ok! Tak często dostaję wiadomości w stylu - jak ty to robisz, podziwiam, że masz czas, też bym chciała, ale dzieci... że wymyśliłam ten cykl i hasztag (z Waszą pomocą, dzięki!!). Co Wy na to, by razem pokazać innym mamom, że da się łączyć różne życiowe role bez frustracji i ze spełnieniem w każdej z nich? Dołączycie?

Doceńmy się wzajemnie, bo kto nas lepiej zrozumie niż inna mama? Tylko my wiemy, jak męczące bywa zajmowanie się dziećmi, jak czasami jest trudno i dlaczego są dni, w które pękamy z dumy, bo udało się rozpakować zmywarkę. Tak! Zdarza mi się postrzegać takie codzienne czynności, jako duże osiągnięcia. Dla przeciętnego człowieka rozpakowanie zmywarki to zwykły obowiązek. A dla wielu mam to cyrkowe akrobacje (nie stań na klocek, nie stań na klocek!) wymagające refleksu (ups, dziecko podaje kolejny talerz, a Ty jeszcze stoisz przy szafce z garnkami), siły (jedno dziecko podaje, drugie wisi przy nodze, trzecie wlazło na Twoje ręce) i pracy pod presją czasu (stoisz przy zmywarce, ale dziecko już pobiegło do pokoju i Cię woła, a zupa kipi). I choć w tym wszystkim sporo jest radochy i uśmiechu, to jednak męczące i miło by było usłyszeć od kogoś - super sobie radzisz, jest ekstra! Choć wśród moich styczniowych osiągnięć pojawiają się same prace DIY, to piszę o tej zmywarce nie bez powodu - bywają tygodnie, w których naprawdę pękam z dumy, bo udało mi się ogarnąć coś w domu. Wierzę w to, że każda z nas może realizować rzeczy, które są dla nas ważne, ale czasem trzeba na wszystko popatrzeć z dystansem, by zorientować się, że te osiągnięcia, to nie musi być zdobycie Everestu. 

PROJEKT PRZY DZIECIACH TEŻ SIĘ DA - dołącz na Instagramie





Zachęcam do udziału na Instagramie, ale równie dobrze możesz publikować na Facebooku czy założyć własny zeszyt osiągnięć (prowadziłam, polecam! Dużo mi to dało, bo właśnie wtedy zmieniłam podejście i zaczęłam się cieszyć z tych drobnostek, jak posprzątanie kuchni czy przyszycie guzika). Jeśli chcesz, możesz skorzystać z grafik niżej, by wyróżnić takie wpisy (najpierw powiększ, potem pobierz). Co jakiś czas postaram się wyróżniać niektóre prace na stories oraz na blogu.

  
  
  
  
  
  
  






Ok, to założenia już znacie, czas na moje zrealizowane projekty. Wszystkie skończyłam w styczniu, niektóre zaczęłam wcześniej.

Przy dzieciach też się da - moje osiągnięcia styczniowe


W styczniu osiągnęłam tak dużo, że czuję się jakby minęło pół roku, a nie miesiąc. Wszystko dlatego, że nie marnowałam czasu - codziennie coś się działo. Realizowałam swoje projekty, sporo publikowałam na Instagramie, zaczęłam segregować zdjęcia na dysku, a do tego parę razy odwiedzili nas znajomi. Czuję się bardzo zmotywowana, bo udało mi się tyle zrobić, mimo że pierwsze dwa tygodnie były mocno rozregulowane jeśli chodzi o sen dzieci, a końcówka stycznia to kolejny nawrót mojego chorowania (skutki antybiotyku z listopada...).

Szycie dla dzieci z wełnianych swetrów #LESSWASTE

W tym miesiącu wciągnęłam się w przerabianie wełnianych swetrów na ubranka dziecięce. Powstały dwa kombiezony i 3 pary spodni. Bardzo się wkręciłam w takie projekty, poluję na jakieś kolorowe wełniane swetry teraz, bo w zapasach mam głównie szare i czarne.


Ten kaszmirowy kombinezon miał być na Roszka, w rozmiarze ok. 70, a wyszedł w sam raz na Lilkę. Niestety, ona odmówiła chodzenia w nim, bo drapie (taka księżniczka, 100% kaszmiru ją gryzie!). Jest tak cudownie miękki, że sama chciałabym w nim chodzić, szkoda, że był to męski sweter XL z kołnierzykiem. Nie miałam pomysłu, jak go przerobić na coś dla siebie. Brakuje mu jeszcze guzików, ale i tak sobie zaliczam, jako skończone (zgubiłam stopkę do robienia dziurek..). Najtrudniejsze było dopasowanie wykroju do swetra - musiałam pokombinować, stąd ściągacz w pasie. Wyszło nieco retro, bardzo mi się podoba efekt końcowy.


Pani na ciuchu sprzedała mi wełniany (merino), sfilcowany sweter jako dziecięcy i w ten sposób powstały mięciutkie spodenki baggy za całą złotówkę ;-) Już są nieco skulkowane, bo właściwie codziennie zakładam je Roszkowi. Specjalnie uszyłam nieco większe - starczą mu na dłużej, a są cienkie i bez problemu je podwijam. Opracowałam swój wykrój na takie spodenki, pewnie powstanie ich więcej.


Nieco zmieniony wykrój i powstały spodnie dla Lilki. Przymierzyła i kazała oddać Roszkowi.. Był sweter na 6-latka, a są małe spodnie baggy (idealne do wielopielo). Z tego swetra zostały mi jeszcze rękawy z tą śnieżynką, chyba pójdą do ciepłego swetra dla Rocha (jak wykombinuję wykrój).


Na zimowych wyprzedażach w SH udało mi się też upolować cudowny, męski sweter wełniany XXL. Udało mi się z niego uszyć kombinezon na 2 latka oraz spodnie na ok. 4 letnie dziecko. Z kombinezonu jestem bardzo dumna, jeszcze muszę napki przybić. Spodnie są brzydkie, ale za to wygodne dla dziecka i bardzo ciepłe.



Pościel dla dziecka


Kolejny projekt w nurcie Less Waste - pościel do łóżeczka Lilki uszyta z materiałów z SH. Ten piękny wzór w domki to wielka poduszka. Wykroiłam z niej 3 prostokąty 50x60, które połączyłam z żółtą bawełną (została mi z obijania rozkładanej kanapy - robiłam to z mamą jakieś 15 lat temu). Kołdra to także tkanina upolowana w SH, to chyba była kapa na łóżeczko. Ma piękne hafty z gwiazdami i księżycem. Ją także połączyłam z żółtym materiałem. Całość jest taka żywa i radosna, a uszyłam to w jedno popołudnie. Przy tym projekcie odpuściłam perfekcyjne wykończenie, skorzystałam ze szwu overlockowego, co bardzo przyspieszyło pracę.

Ubranka dla lalki



Lilka na święta dostała Lalkę - Elsę, w jakiejś błyszczącej sukience. Postanowiłam zrobić jej nowe ubranka i w ten sposób wydziergałam pierwszą w życiu czapkę i sweterek. Okazało się, że to łatwe i już robię kolejne. Do spodni podchodziłam parę dni, ale jak wreszcie usiadłam do maszyny, powstały w 15 minut. Kamizelka miała być zimowym płaszczem, ale nie wyszło. Nie przepadam za szyciem takich drobnych rzeczy, dlatego nie jest idealnie, ale Lila się cieszy, a to najważniejsze. Jeszcze parę lal czeka na nowe ubranka, chcecie żebym przy okazji zrobiła tutoriale?



Pieluszka wielorazowa kieszonka 


Z tego projektu jestem bardzo dumna! Jeszcze w grudniu kupiłam pul - w lilie. Ale musiałam opracować nowy wykrój, co mocno mnie zniechęcało. Kombinowałam, kombinowałam i jest - pasuje idealnie zarówno na Roszka, jak i Lilkę. Wiem już, gdzie popełniłam błędy (np. za dużo pulu na brzuszku), kolejne będą lepsze (mam jeszcze materiały na 6 pieluch). Do środka użyłam welur bawełniany (sukienka z SH).



Kocyk wełniany na drutach

Ten kocyk zaczęłam dziergać w maju i szło mi baaardzo powoli. Udało mi się go skończyć w styczniu (chorowanie sprzyja takim zajęciom). Nie jest idealny, dość krzywy i oczka takie mało równe, ale i tak mi się podoba.

Pojemniki ze sznurka


Rzutem na taśmę (zrobiłam je 31 stycznia wieczorem) udało mi się zrobić dwa pojemniki sznurkowe. Kiedy zamawiałam włóczkę na kocyk i ubranka dla dzieci, dostałam gratis od Milo Druciarni - sznurki bawełniane. Bardzo miły gest :) Wolę szydełkować z włóczki, ale efekt końcowy jest super.




Uff, to chyba najdłuższy wpis od paru miesięcy. W styczniu udało mi się jeszcze zaprojektować i opublikować aktualizację do organizera, kalendarz na 2020 oraz tracker wydatków do druku. Szczerze mówiąc nie wiem, jak udało mi się tyle zrobić równocześnie się wysypiając, spotykając ze znajomymi, oglądając cały 1 sezon Wiedźmina i spędzając sporo czasu z dziećmi (mamy nowy wózek, dużo więcej spacerujemy). W lutym jak na razie idzie mi znacznie gorzej, bo dopiero się zbieram po chorowaniu, ale postaram się spisywać moje triki na organizację czasu.


Zaraz dzieci się obudzą, uciekam coś jeszcze posprzątać. A Was raz jeszcze zapraszam do udziału w projekcie! 
Pozdrawiam,
Kaja



Podobało Ci się? Podaj dalej
1 komentarz
  1. Podziwiam Kaju i nadal aż trudno mi uwierzyć, że dałaś radę tyle zrobić przy dzieciach. Chętnie zobaczyłabym tutoriale dotyczące szycia ubranek dla lalek, choć muszę przyznać, że igła raczej nie dla mnie, ale może akurat... Czekam też na wpis o organizacji czasu. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń